niedziela, 2 lutego 2014

Jak widać w cuda nie wierzę, ale... zdarzają się. Może nie dzisiaj, bo nie sądze, żeby chęć założenia bloga miała najmniejszy związek z ingerencją boską, nadprzyradzona, czy jakąkolwiek inną. Dzisiaj poprostu się nudziłam. Z własnej nie przymuszonej woli. Nie żebym nie miała co robić, ale od pewnego czasu 'robienie czegoś" sprawia mi troche więcej trudności niż zwykle. I właśnie zdałam sobie sprawę, że instalując angielską przeglądarka mój tekst niestety sam nie będzie poprawiał, toteż za wszystkie literówki i błedy serdecznie przepraszam. Ale wracając do sedna sprawy - blog. Jakież to popularne. Wszyscy je mają. Ci którzy gotują, malują, fotografują, projektują, politykują, własciwie wszyscy, którzyja "ują". Ja natomiast nie "ują" bo nie jestem szczególnie uzdolniona w jakiejkolwiek dziedzinie wiodącej na blogach. Potrafię ugotować(nawet nieźle, ale znam lepszych), z malowaniem jest tak, że sprawia mi przyjemność, ale do narysowania prostej kreski zawsze będę potrzebować linijki. Ze zdjęciami też nie ma problemu, jeżeli nie ja musze je robić. Co do projektowania - problem sprawia mi zaprojektowanie swojego dnia, tak żeby nie był stracony, a polityką interesować zabrania mi resztka zdrowego rozsądku. Tak więc, będę pisać bo mam ochotę, bo właściwie czemu nie? Bo akurat dzisiaj nie mam nic lepszego do roboty. Już widzę komenatrze "zrobiłabyś coś ze sobą", "nikt nie chce czytać o Twoim nudnym życiu". No właśnie. Jeżeli ktos nie chce czytać zmuszać nie będę. Pozdrawiam i życzę zdrowia. Zastanawiam się czy na dzisiaj juz wystarczy, czy powinnam więcej, czy zostawić coś na jutro. Chyba zaryzykuję.